Kaprys losu? Czy celowo szczęścia pozbawiono?
Żyję - lecz czy
egzystowanie można nazwać życiem?
W obłędne myśli popadam, jestem zmęczony byciem
Szukam– nic nie znajduję
Wszystkich do siebie zniechęciłem, życie sobie rujnuję
Boję się - zaczynam mieć paranoję
Lęk mnie codziennie dopada, jakoś na nogach stoję
Patrzę – lecz czy oni mnie widzą?
Ciągle się uśmiechają, czy ze mnie szydzą?
Pytam – nie słyszę odpowiedzi
Każdy ma swoje życie, własną dolę śledzi
Straciłem nadzieję, już nie widzę przyszłości
Łza o łzę uderza, tonę w swojej samotności
Krzyczę – nadwyrężam głos na próżno?
Szukam promyka nadziei, czy już jest za późno?
Znikam – nikt nie wie co planuję
Może to i lepiej, na
granicy życia balansuję
Odchodzę – wiele razy o tej chwili marzyłem
Tabletki zjedzone, nie jestem pewien czy dobrze zrobiłem…
Nie żyję – nikt nawet nie zauważył
Odczuwasz to co ja? Czy sam w piekle będę się smażył?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każda opinia mile widziana, dziękuję