środa, 29 grudnia 2021

Wróżka

 Widzę więcej niż słyszę

Czuję mocnej niż chcę 

Każdy gest coś zwiastuje

Lęki dopadają mnie


Chyba jestem wróżką

Przewidzę każdy cios 

Ból jest dwukrotnie mocniejszy

Gdy podkreśli go łza


A miałam tyle siły

Odwagi zazdrościli mi

Teraz się ukrywam

Bez niego nie mam nic


Kolejny ślad znów zamaluję

Uśmiech dorysuję

Dzieci ochroniłam

Sąsiedzi się nie dowiedzą


Czy może być inaczej? 

Jak przetrwać ten los?

Powoli do mnie dociera

Że buduję sobie stos


Czego uczę dzieci? 

Dlaczego oprawca święci triumf?

Szukając pomocy

Może ocalę kilka żyć

Tato....

 Dla ciebie to krzyk

Dla mnie to nóż

Każdy taki dźwięk dotkliwie rani mnie


I znów obiecałeś

Że nie podniesiesz głosu dziś

Ale każdy mój gest nie po twojej myśli

Znowu mnie tnie

A ja ze strachu znowu drżę


Czy nie słyszysz co mówię? 

Mówię że boję się Ciebie tato. 

Nienawidzę jak krzykiem każesz mnie

Dlatego oddalamy się,  coraz bardziej obcy sobie stajemy się.

Drżącym szeptem próbuję uspokoić Cię,  czasami nawet jestem w stanie. 

Pomyśl przez chwilę jaki będę w przyszłości, to od ciebie uczę się...

Tato...

sobota, 7 stycznia 2017

Samotność

Jestem – dlaczego mnie stworzono?
Kaprys losu? Czy celowo szczęścia pozbawiono?

Żyję -  lecz czy egzystowanie można nazwać życiem?
W obłędne myśli popadam,  jestem zmęczony byciem

Szukam– nic nie znajduję
Wszystkich do siebie zniechęciłem, życie sobie rujnuję

Boję się - zaczynam mieć paranoję
Lęk mnie codziennie dopada, jakoś na nogach stoję

Patrzę – lecz czy oni mnie widzą?
Ciągle się uśmiechają, czy ze mnie szydzą?

Pytam – nie słyszę odpowiedzi
Każdy ma swoje życie,  własną dolę śledzi

Straciłem nadzieję, już nie widzę przyszłości
Łza o łzę uderza, tonę w swojej  samotności

Krzyczę – nadwyrężam głos na próżno?
Szukam promyka nadziei, czy już jest za późno?

Znikam – nikt nie wie co planuję
Może to i lepiej,  na granicy życia balansuję

Odchodzę – wiele razy o tej chwili marzyłem
Tabletki zjedzone, nie jestem pewien czy dobrze zrobiłem…

Nie żyję – nikt nawet nie zauważył

Odczuwasz to co ja? Czy sam w piekle będę się smażył?

czwartek, 16 sierpnia 2012

R.I.P.

przeklęty przez los
(szczęścia nie doznał)
podatny na cios
(największy ból poznał)

izolując się od ludzi
(samotność to wszystko co miał)
z koszmaru się nie obudzi
(w świecie wyobraźni trwał)

zawsze uciekał
(nie mógł znaleźć schronienia)
zawsze się bał
(strach zniszczył jego marzenia)

zabłądził
(już nie znalazł drogi)
poddał się
(nie mógł znieść życia trwogi)

zaraz po północy
(piątek, trzynastego)
wyskoczył z okna
(z piętra czternastego)

teraz śpi
(wieczny sen śni)
od życia już w pysk nie dostanie
(samobójstwo wyklucza zmartwychwstanie)

w piekle

tam gdzie blask już nie dociera
tam gdzie mrok się rozpościera
tam gdzie ból, nienawiść króluje
tam gdzie we krwi się każdy lubuje

pokutuje za przewinienie
popadając w zapomnienie
wiem że tego już nie zmienię
czy mogę liczyć na zbawienie?...

pogoń za marzeniami

gonisz za marzeniem
zamglonym wyobrażeniem
czas płynie nieubłagalnie
tracisz go nieodwracalnie

wiesz ze się nie spełni
nie dociera to do ciebie w pełni
nadal wierzysz, czekasz wytrwale
czas nadal leci, nie widzisz tego wcale

u kresu życia, gonitwą wyczerpany
będziesz gorzko, boleśnie rozczarowany
przypomnisz sobie te chwile które straciłeś
wspomnienia które pustką zapełnileś...

odlegle wspomnienie...

wichrem czasu pozmieniane
w głębi duszy pogrzebane
nutką przyjemności owiane
prawie już zapomniane

ta piękna chwila, tak wiele znacząca
tak bardzo w życiu nam mącąca
była... trwać wiecznie miała
a tak szybko się skończyła...
gdyby troszkę dłużej trwała
czy głębszy ślad by zostawiła?

przyjemność tak szybko mija
szara mgiełka ją spowija
kończy żywot w zapomnieniu
ocalamy ją w odległym wspomnieniu...

moje lato miłości...

znalazłem mój raj na ziemi
błogością wypełniony świat
te cudowne chwile w zieleni
niczym rozkwitający kwiat

...

nawet drzewa tak się chwiały
jakby miłosną pieśń śpiewały
podmuchy wiatru włosy rozwiały
ptaki wesoło ćwierkały

...

barwne motyle wokoło latały
nasze dłonie się spotkały
czułem ze nic tego nie zmieni
splątanych w uścisku naszych cieni

...

byliśmy tam tylko Ty i ja
tak piękna była chwila ta
kiedy usłyszałem "kocham Cię"
w szczęściu pogrążyłem się

...

przysięgliśmy sobie ze tak już zostanie
ze nic i nikt miedzy nami nie stanie
ze przez życie będziemy razem szli
aż po kres naszych dni

...

było tak wspaniale
niczym nie przejmowałem się wcale
nie mogłem nacieszyć się tym dniem
dlaczego?... dlaczego?! okazał się tylko snem...

dziecko...

misia przytuliła
modlitwę zmówiła
światło zgasiła
główkę do poduszki przyłożyła
zasnęła...

była taka mała
tak słodko spała
w bajecznym śnie pogrążona
główka marzeniami wypełniona
śniła...

w swoim śnie latała
była szczęśliwa, się śmiała
wśród chmur ptaki mijała
ich świergotu słuchała
spała...

po chmurkach skakała
i się nie spodziewała
ze śmierć po nią rękę
już wyciągała
...

nawet tu ją dopadła
niewinne dziecko zabrała
choroba życie ukradła
umierając - płakała...
odeszła...

Dlaczego?!

cmentarz... noc... pochmurne niebo...
siedzi przy grobie dziewczyna młoda...
ciągle nie mogąc zrozumieć tego...
dlaczego jej właśnie pisana ta droga...

kolejna łza po policzku spływa...
szkarłatna krew z nadgarstków odpływa...
chociaż deszcz padał i zimno było...
nic nie czuła... nic się nie liczyło...

on zabrał jej radość...niewinność... sens życia straciła...
rozdarte serce i duszę pustka wypełniła...
nikomu o tym nie powiedziała...
ojca rodzeństwu odebrać nie chciała...

próbowała zrozumieć, lecz nie umiała...
przecież ufała!... tak bardzo kochała!...
czuła się brudna, skażona, poniżona...
przez los tak okrutnie została doświadczona...

chociaż próbowała, bardzo się starała...
żyć z tą świadomością nie umiała...

po raz ostatni, ze smutkiem, spojrzała w niebo...
zanim skonała - szepnęła... dlaczego?...

bezsens...

to co cenne - stracone
marzenia w proch się zmieniły
wiara niczym bagno zmącone
nadzieje jak szkło się rozbiły

teraz wegetuje
bo trudno to nazwać życiem
czy tylko ja się tak czuję?
bezsensu żywota spowity okryciem

codziennie rano się budzę
nie widząc sensu istnienia
każdego dnia się trudzę
by doznać jakiegoś olśnienia

szukam odpowiedzi
na dręczące mnie pytania
może ktoś mnie odwiedzi
i wyjaśni powątpiewania

staram się jak mogę
by znaleźć cel dnia następnego
brnę dalej w tą trwogę
doznając bólu kolejnego

sił mi już brakuje
potykam się na ścieżkach życia
coraz słabszym się czuję
nie mam już nic do ukrycia

coraz częściej upadam
coraz głębsze rany dostaję
w otchłań czarnych myśli opadam
...co mi pozostaje?

czy w życiu jest pięknie?
przynajmniej tak powinno być
ja dodam posępnie...
mi się już nie chce żyć...

Welcome to Hell

You want to know, who am I?
Don't have to guess - I am your guide.
Do you know? Where are you now?
In spirit world, I'll tell you how...
It was one night, you trade your soul
He gave you the gift, that changed you whole
You thought you were kind, and helped the others
Nothing more wrong... it doesn't really matters
You worked so hard, chasing your dreams
It wasn't so easy as it seems
Your face was crying, every single night
That wouldn't have change anything, you know that? Right?
People hurt you, made your heart to bleed
It is revenge - that's what you need.
You have no flash, just angry soul
Kill enemies now, but do it slow
Don't be silly, telling you can't do that
Everyone know,that you have fake heart.
My dear friend, what should I tell?
I like you a lot, welcome to Hell.